Przejdź do treści

Wojciech Bogaczyk (1958-2019)

Wspomnienie Adama Pietrasiewicza:

Wojtek Bogaczyk (1958-2019) był wielkim patriotą, czyli prawdziwym antykomunistą.

Walkę z komunizmem zaczynał w młodzieżowej organizacji Wolność i Niezawisłość w 1973 roku, którą założył wspólnie z kolegami z klasy I E liceum Batorego. Było to w czasach, gdy prawie nikomu nie śniło się walczyć z komunizmem, bo panował gierkowski pseudodobrobyt.

Potem była współpraca z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, potem drukarnia "Młynek", w której drukowaliśmy Kołakowskiego i ulotki, które miały być rozdawane w Częstochowie podczas pielgrzymki 15 sierpnia 1979, ale które nie dojechały, bo miałem wypadek samochodowy jak je wiozłem i wszystko rozfrunęło się po polach pod Zambrowem (15 tysięcy ulotek). Na ulotkach był fragment encykliki Piusa XI Del Comunismo Ateo.

Potem był NZS, który zakładał, i którym kierował w ramach Krajowej Komisji Koordynacyjnej. Potem był stan wojenny, ukrywanie się, internowanie...

Potem założył ZChN, ale nie miał tak naprawdę duszy polityka, więc choć na początku był jedną z ważniejszych postaci tej partii - to On witał prezydenta Kaczorowskiego na polskiej ziemi - to dał się wyrolować (tak, dokładnie tak było) swoim partyjnym kolegom tak, że nawet nigdy nie został posłem.

Przez całe lata przygotowywał młodzież do egzaminów z historii - maturalnych i na studia. Ale jego sposób przygotowywania to nie było tylko wbijanie do głów różnych dat, ale też, a może przede wszystkim, praca nad kulturą ogólną młodzieży. Załamywał ręce nad procesem jej upadku, nad tym, jak młodzi ludzie z rocznika na rocznik coraz mniej wiedzą o świecie. Ale uczył, wbijał tę wiedzę do głów i rzeczywiście jego uczniowie egzaminy zdawali!

A potem system edukacyjny się zmienił, znikły egzaminy z historii i Wojtek znalazł się na lodzie. Udało mu się złapać pracę nauczyciela historii w liceum dla potomków Polaków wywiezionych do Rosji, gdzie z pasją opowiadał dzieciakom o historii ich utraconej ojczyzny, ale nikł w oczach.

Odżył trochę, gdy pisaliśmy książkę "Powroty". To zdjęcie zrobiłem w dniu, w którym postanowiliśmy, że napiszemy razem to dzieło. Na początku Wojtek nie bardzo rozumiał zasadę historical fiction, ale potem się wciągnął i dzięki Niemu książka jest tak realistyczna pod względem faktów historycznych.

Wojtek był samotny. Miał trudny charakter, nie potrafił sobie ułożyć życia rodzinnego i osobistego. To zawsze było dla niego problemem. I umarł samotnie. Chyba to jest najbardziej smutne.

Takie wspomnienia są zawsze zbyt krótkie, zawsze po opublikowaniu przypomina się coś, o czym się zapomniało. Ale jak w kilku liniach napisać o czyimś życiu?

Wojtek był fajnym facetem, naprawdę dobrym kumplem, był moim przyjacielem, z którym mogłem zawsze o wszystkim porozmawiać. Będzie mi Go brakowało.

Cześć Jego pamięci!
https://www.facebook.com/Adam.Pietrasiewicz